piątek, 28 lutego 2014

Brunetki, blondynki...

W moim przypadku ani brunetka, ani blondynka, bo zawsze (no może z małym wyjątkiem) byłam szatynką. Dzisiaj opowiem Wam trochę o swoich włosach. 
Zacznijmy od początku. Na świat przyszłam z ciemnymi włosami, jednak później włosy dość mocno mi pojaśniały. Zapewne ciężko byłoby mi w to uwierzyć, gdyby nie film z wesela mojej cioci na którym półtoraroczna blondyneczka radośnie pląsa po parkiecie. Później włosy mi pociemniały i dziś ciesze się brązowym kolorem włosów. 
W czasach przedszkolnych włosy sięgały mi do ramion lub za ucho, miałam też grzywkę. Pewnego razu wpadłam z koleżanką na pomysł, że pobawimy się we fryzjerki. Najpierw ona miała mnie ścinać, a potem ja ją. Niestety albo też stety, w czasie gdy koleżanka skracała mi grzywkę, nasi rodzice weszli do łazienki i zabawa się skończyła. Jakie były jej efekty? Moim zdaniem nie było źle, co prawda grzywka nie była prosta, ale nie wyglądałam też tragicznie (na myśl przychodzi mi teraz inne koleżanka która tuż przed komunią zapragnęła pozbyć się grzywki ścinając ją tuż przy skórze głowy, ta dopiero wyglądała dziwacznie ;). 
W późniejszych latach moje włosy były przeważnie długie. Najdłuższe były w 2012 roku i sięgały mi do pupy.  Oto dowód:

Jednak po tylu latach noszenia bardzo długich lub długich włosów, byłam już nimi zmęczona. Postawiłam więc na dość ostre cięcie do ramion. Otrzymałam wtedy mnóstwo komplementów i po raz pierwszy tyle osób dostrzegło u mnie zmianę fryzury. Wcześniej podcinałam zwykle 10-15 cm, ale przy takiej długości mało kto to zauważał. Zarówno w długich jak i w krótkich włosach czuje się dobrze, teraz chyba jestem bardziej za wygodą i krótszymi włosami.
Powiem szczerze, że mogę narzekać na swoje włosy, bo zawsze miałam grube i gęste i przez bardzo długi czas ich pielęgnacja ograniczała się tylko do użycia szamponu. Tak na prawdę nigdy nie farbowałam włosów. W dzieciństwie nawet czułam się poszkodowana, bo moja koleżanka mogła "farbować" sobie włosy kolorową bibułą o czym ja mogłam tylko pomarzyć, bo na moich nigdy nie było nic widać. Później w 6 klasie zrobiłam sobie kilka pasemek szamponetką, którą malowała włosy moja mama, kolor był mahoniowy, ale prawie nic nie było widać. Przed liceum rozjaśniłam sobie niektóre pasma włosów kremem z Avonu, tym razem było to trochę widać, ale nadal nie była to duża zmiana.
Nigdy też nie prostowałam włosów bo zwyczajnie nie miałam takiej potrzeby. Mam naturalnie proste włosy i wiele koleżanek mi tego zazdrości, ale pewnie same wiece, że przeważnie chce się mieć to czego się nie ma i tak jest w moim przypadku, bo zawsze marzyłam o falowanych włosach. Teraz z racji krótszej długości, czasem niektóre pasma się lekko podwijają, co mnie bardzo cieszy. Najbardziej podoba mi się efekt po umyciu, kiedy są dość mocno pofalowane, jednak jak się można domyślić, przy rozczesaniu wracają do swojej dawnej postaci. Nie rozumiem dziewczyn, które codziennie rano katują swoje włosy prostownicą, wiem że nie każdy marzy o falach, ale tyle zachodu tylko po to, żeby mieć nienagannie proste włosy? Chociaż te praktyki głównie tyczą się gimnazjalistek i licealistek, które chcą wyglądać nienagannie. Kiedyś też bardziej przejmowałam się swoim wyglądem, teraz czasem wolę dłużej pospać i wyjść z domu bez makijażu.
Przy okazji tego tematu, warto też wspomnieć, że kiedyś miałam problem z łupieżem, ale odkąd zaczęłam stosować szampon Head & Shoulders, problem minął. Używałam go kilka dobrych lat i po kilku nieudanych próbach odstawienia go, postanowiłam spróbować jeszcze raz. Zamieniłam go na szampon łopianowy Farmona przeznaczony do włosów tłustych z tendencją do łupieżu o którym wspominałam tutaj. Po kilku tygodniach stosowania zauważyłam, że łupież zaczyna powoli wracać, więc nie kupowałam kolejnego opakowania. Postanowiłam wypróbować szampon przeciwłupieżowy Isana med, którego zużywam już 3 lub 4 opakowanie i na razie nie widzę nawrotu, oby tak dalej. Dodatkowo używam odżywki Farmona z lnem, latem używałam wersji ze skrzypem o której pisałam tutaj, jednak tę lubię bardziej ze względu na przyjemny zapach. Wcześniej stosowałam odżywkę i maskę z Alterry, które niedawno wykończyłam i obydwie bardzo mi się podobały, jednak teraz muszę trochę odpocząć od ich intensywnego zapachu, który na początku w ogóle mi nie przeszkadzał, ale na pewno jeszcze do nich wrócę. Swego czasu w mojej włazience gościły także Nivea Long Repair i Garnier z awokado i masłem karité
o których było głośno jakiś czas temu. Lubiłam je, w moim odczuciu odżywka Nivea była lepsza, a jej działanie mogę porównać do Alterry. 
W dzieciństwie włosy myłam raz w tygodniu, teraz tak dobrze już nie ma i żeby były w miarę świeże muszę to robić co 3-4 dni, ostatnio raczej co 3. Chociaż przyznam się bez bicia, że czasem gdy nigdzie nie wychodzę, bądź latem, gdy odpoczywam na wsi, zdarza mi się nie być włosów nawet 5 do 7 dni i tragedii nie ma. Z tego co wiem i tak nie mam najgorzej, bo niektóre moje koleżanki tak przyzwyczaiły swoje włosy, że muszą je myć codziennie. Ja swoje włosy zawsze myje wieczorem i śpie w mokrych włosach, a rano rozczesuje je i jeśli jest taka potrzeba to dosuszam suszarką, ponieważ muszą one schnąć około 10 godzin, a nie zawsze tyle śpię. Taki system sprawdza się u mnie najlepiej, bo rano włosy są mięciutkie i nienapuszone, jak to dzieje się po całościowym wysuszeniu suszarką. Poza tym taka czynność w moim przypadku trwa długo i przyznam, że jest trochę mecząca, szczególnie latem, gdy jest wysoka temperatura, a ja jeszcze dodatkowo dogrzewam się suszarką. Wole już w ogóle nie umyć włosów nic robić to rano i męczyć się z suszarką.

A tak moje włosy wyglądają obecnie (zdjęcie zostało zrobione kilka tygodni temu):


Wilgotne i nierozczesane włosy (zdjęcie z wczoraj):



I tuż po uczesaniu, nieco napuszone i wilgotne (zdjęcie z wczoraj):


A Wy jakie macie włosy? Lubicie je? Chciałybyście coś w nich zmienić? Jeśli robiłyście podobny post to podlinkujcie go poniżej, z chęcią go przeczytam :)

4 komentarze:

  1. Jeju, jakie długie... Zawsze takie chciałam mieć! Ja nie mogę iść spać z mokrymi włosami, bo nie wysychają mi do końca przez noc. A tak normalnie (gdy nie leżę) to wystarcza im 5 godzin :)
    Praktyki prostowania tyczą się gimnazjalistek i licealistek? Po 8 miesiącach wróciłam na uczelnię i doznałam szoku - koleżanka ma prawie proste włosy i nie rozpuściła ich, bo prostownica się jej zepsuła... :| Po tym zaczęłam przyglądać się dziewczynom na uczelni - prawie wszystkie miały wyprostowane włosy - z jednej strony poczułam się jak odludek, a z drugiej jednak wyjątkowo :D (Mamy po 23 lata :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, na studiach też to się zdarza, ale wydaje mi się, że rzadziej, chyba z upływem lat przestajemy się aż tak przejmować wyglądem i bardziej cenimy sobie wygodę, choć wiem, że nie wszyscy tak mają, ale trzeba akceptować siebie, bo to fajne, że każdy jest inny, a nie wszyscy wyglądamy tak samo :)

      Usuń
  2. Mialas cudowna dlugosc aczkolowiek teraz wygladaja rowniez ladnie w szczegolnosci tak lekko pofalowane :) Przy takiej dlugosci naprawde podziwiam cie ze skusilas sie na tak drastyczne ciecie do ramion :D Ja raczej nigdy sie nie odwaze pomimo ze tak jak mowisz wygodniej jest w krotszych, jednak za bardzo kocham swoje dlugie wlosy aby im to zrobic ;) Najwazniejsze ze ty nie zalujesz swojej decyzji i dobrze czujesz sie z nimi w takiej dlugosci:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ciężko było się zdecydować, bo do dosyć duża zmiana, szczególnie dla osoby która przez większość swojego życia miała długie włosy, ale nie na czego żałować, bo włosy zawsze odrosną, a ja zarówno w długich jak i w krótszych czuje się dobrze :) Faktycznie masz długie włosy, nigdy takich nie miałam i chyba już mieć nie będę, jest czego pozazdrościć, pozdrawiam ;)

      Usuń

Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze, każdy z nich sprawia mi dużą radość :)