środa, 30 października 2013

5 zestawów na sezon jesień-zima

Cześć dziewczyny! Dziś mam dla was propozycje pięciu zestawów na jesień i zbliżającą się zimę. Zapewne niektóre z was powoli rozglądają się za ciepłymi dodatkami, dlatego postanowiłam poszperać trochę w internecie i stworzyć zestawy, które mam nadzieję jakoś was zainspirują. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie każdy co roku kupuje czapkę, szalik i rękawiczki, ale może brakuje wam któregoś z tych elementów i nie macie pomysłu co wybrać, tak by pasowało do rzeczy, które macie już w swojej szafie. Ja w tym roku będę szukała jedynie ciepłej czapki, choć jeśli bardzo spodoba mi się jakiś szalik lub rękawiczki to być może i na nie się skuszę. Koniecznie napiszcie co sądzicie o moich skromnych propozycjach i czy planujecie, a może już kupiłyście ciepłe dodatki na zimę.

Do pierwszego zestawu zamiast czapki, idealnie pasuje duży kapelusz z moheru w karmelowym kolorze. Ostatnio nawet widziałam taki na stronie jednego ze sklepów i to w całkiem korzystnej cenie, jednak nie mogę sobie przypomnieć jaki to był sklep. 
Osobiście bardzo lubię takie eleganckie stylizacje, ale wiem, że nie każdy się tak ubiera, więc przedstawiam wam bardziej luźną propozycję.




wszystkie zdjęcia pochodzą ze stron wymienionych sklepów

sobota, 26 października 2013

Z serii piękne wnętrza - pokój dziecięcy

Dzisiaj przychodzę do was z inspiracjami pokojów dziecięcych. Nie każdy ma dzieci, ale prawie każdy będzie je miał w przyszłości, a nawet jeśli nie, to można podsunąć jakiś pomysł swoim siostrom, czy koleżankom oczekującym potomstwa.
Moim zdaniem pokój dziecięcy powinien być ładnie urządzony, ale przede wszystkim ma on służyć dzieciom i to one mają się w nim dobrze czuć. Dlatego też bardziej postawiłabym na kolorowe ściany i naklejki ze zwierzakami, niż na stonowane szarości i designerskie dodatki, które mimo, że bardzo mi się podobają, to moim zdaniem nie są odpowiednie dla maluchów. Każdy jednak ma inne zdanie i ja jestem bardzo ciekawa waszych opinii i tego, czy któraś z propozycji przypadnie wam do gustu :)





 

większość zdjęć pochodzi z portalu pinka, a pozostałe z portalu zszywka

środa, 23 października 2013

Strój na dziś - dżinsowa koszula

Wspominałam wam jakiś czas temu o kuponach rabatowych z Twojego Stylu, które można było wykorzystać w weekend 12-13 października. Obniżek było dosyć sporo i nastawiałam się na większe zakupy, ale życie weryfikuje nasze plany i w sumie to nawet dobrze, bo ostatnio mój portfel nosi tylko dokumenty. Właśnie wtedy zaczęło łapać mnie choróbsko zwane przeziębieniem i nie bardzo miałam ochotę na długie wycieczki po sklepach. W sobotę rano pojechałam tylko do jednego sklepu, kupiłam to co miałam i szybciutko wróciłam do domu. A co to było? Dżinsowa koszula, którą chciałam mieć już od dłuższego czasu, ale nic za bardzo mi się nie podobało, a jeśli już coś wpadło mi w oko to cena nie schodziła poniżej 100 zł, dlatego też na nic wcześniej się nie zdecydowałam. Ostatnio jednak przeglądając strony internetowe różnych sklepów, znalazłam taką, która i wyglądem i ceną bardzo mi się podobała, tym bardziej, że we wspomnianej gazecie był kupon na -25%. Chciałam mieć ciemną, granatową koszulę bez żadnych przetarć, bo taka zawsze podobała mi się najbardziej, a poza tym uważam, że taka wersja jest bardziej elegantsza i będzie pasowała do większej ilość rzeczy, choć przyznam, że i jasne wycierane koszule również mi się podobają. 

Osobiście uważam, że dżinsowa koszula tak samo, jak "mała czarna", czy biały t-shirt to podstawa w szafie każdej kobiety. Mi na tę podstawę przyszło trochę poczekać, ale  znalazłam taką, która odpowiada mi w 100%, więc to sobie wybaczam. Koszulę mam od 1,5 tygodnia i bardzo się z nią polubiłam, do tego stopnia, że zakładam ją prawie codziennie, dlatego też chciałabym wam ja dzisiaj pokazać. Wybaczcie mi tło zdjęć i to, że nie mam butów, ale robiłam je w domu. Zamysł był inny, ale niestety nie wypaliło :(


Mam na sobie:
rajstopy - Pepco, 12,99 zł
 koszula - Butik, 60 zł po rabacie
 kolczyki (kupione w zestawie 12 par) - C&A, około 15-20 zł 
spódnica - przerobiona przeze mnie ze starej sukienki znalezionej u babci na strychu

A wy macie w swoich szafach dżinsowe koszule? Lubicie je nosić?  A może nie podzielacie mojej małej fascynacji tą częścią garderoby?

sobota, 19 października 2013

Zużyte kosmetyki

Przyznam się wam, że ostatnio nie miałam pomysłu na nowy post, dlatego postanowiła, że pokażę wam kosmetyki, a raczej opakowania po nich, które wykończyłam w ostatnim tygodniu. Jest to tzw. projekt denko, którego nie będę robiła systematycznie, co miesiąc, jak to robi większość dziewczyn, tylko wtedy, gdy zajdzie taka potrzeba. Dziś pokarzę wam tylko pięć opakowań. Myślałam, że poczekam jeszcze kilka dni, aż nazbiera się ich więcej, bo mam jeszcze kilka kosmetyków na wykończeniu, ale uznałam, że nie będę was zanudzać długimi postami, tylko zrobię kilka krótszych (krótszych, choć nadal nie krótkich). Spodziewajcie się więc za jakiś czas drugiego takiego posta. 


Pierwszy "pustak" to żel pod prysznic Luksja Active Vitamins o zapachu pomarańczy i mandarynki, o którym wspominałam w Kosmetycznych zakupach z Biedronki. Żel ma ładny, owocowy zapach, cieszę się jednak, że już go zużyłam, bo jesienią i zimą wolę kremowe żele o bardziej kwiatowych, niż owocowych zapachach. Lubię żele z Luksji i pewnie jeszcze nie raz po nie sięgnę. Rzadko kiedy wybieram tę samą wersję zapachową, ponieważ na rynku jest dużo innych zapachów zarówno tej, jaki i innych firm, które chętnie testuje. Jego zastępcą został kremowy żel pod prysznic Isana o zapachu kwiatu pomarańczy i jogurtu, o którego zakupie pisałam wam w Zdobyczach kosmetycznych.

Kolejny zużyty kosmetyk to szampon łopianowy Farmona Herbal Care przeznaczony do włosów tłustych z tendencją do łupieżu, który tak samo jak żel, kupiłam w Biedronce dwa miesiące temu i o którym również wspominałam wam w tamtym poście. Przeznaczenie szamponu dokładnie wpisuje się w moje potrzeby. Choć nie mam łupieżu na co dzień, to gdy przestawię się na inny szampon niż Head&Shoulders, którego używałam przez kilka lat, to po około dwóch miesiącach łupież wraca. Na razie nie zauważyłam powrotu łupieżu, dlatego chciałabym dalej go testować, żeby zobaczyć, czy faktycznie działa. Niestety, żeby go kupić, będę musiała pofatygować się do apteki, bo w Biedronce był tylko na czas promocji, w Rossmannie nigdy go nie widziałam, a w Naturze były cztery inne wersje, tylko tej mojej nie :( Szampon ma dosyć ładny zapach, mimo, że jest ziołowy i dlatego też mało się pieni, przez co może się wydawać mało wydajny, ale uważam, że jest to kwestia przyzwyczajenia. Szampon starczył mi na mniej więcej dwa miesiące, przy myciu średnio co cztery dni moich długich i gęstych włosów. Normalnie myję je co 3 dni, ale gdy nie muszę nigdzie wychodzić, albo mam wakacje, to mogę ich nie myć nawet 4-5 dni. Wiem, że niektórzy myją włosy codziennie i nie wyobrażają sobie jak może być inaczej, ale ja nie mam takiej potrzeby. Jak chodziłam do szkoły podstawowej to mogłam ich nie myć nawet tydzień i nie były tłuste. Teraz niestety muszę to robić coraz częściej, żeby wyglądały świeżo. No właśnie, szampon jest dla włosów tłustych, ale jakoś nie zauważyłam, żeby hamował ich przetłuszczanie, jednak mogę mu to wybaczyć, bo nie był to główny powód dla którego go kupiłam. Ogólne jestem z niego zadowolona i jak spotkam go w aptece, to na pewno kupię i będę testować dalej.

Trochę nazbierało mi się kosmetyków do pielęgnacji ciała, dlatego postanowiłam je po kolei wykańczać. Na pierwszy ogień poszły balsamy, których już niewiele zostało w opakowaniach, a z treściwszym masłem, którego użyłam tylko kilka razy, postanowiłam poczekać do zimy. Na razie udało mi się zużyć dwa balsamy. Pierwszy z nich to emulsja dla kobiet w ciąży Babydream. Co prawda nie jestem kobietą w ciąży, ale skusiłam się na niego ze względu na dobry skład i właściwości przeciwroztępowe. Emulsja ma delikatny zapach, podobny do kremów dla dzieci. Konsystencja jest lejąca i bardzo przyjemna, zapewne za sprawą olejku ze słonecznika, który jest na czwartej pozycji na liście składników. Balsam wymaga dobrego wsmarowania, co skłania do masażu i w przypadku kosmetyków dla kobiet w ciąży jest to zaleta. Produkt bardzo przypadł mi do gustu i na pewno kupię go ponownie, bo dobrze nawilża skórę i myślę, że jest odpowiedni na chłodniejsze pory roku.

Drugi produkt do pielęgnacji ciała to silnie ujędrniający balsam do ciała Bielenda biotechnologia ciekłokrystaliczna 7D. Jeśli mam być szczera to nie bardzo wierzę w produkty do ciała mające zredukować cellulit. W połączeniu z dietą, ćwiczeniami i masażami, dają efekty, ale same na pewno nie. Jedyne co są w stanie zrobić to delikatnie napiąć skórę. Balsam kupiłam dla uciszenia swojego sumienia, bo czymś smarować się trzeba, więc czemu nie czymś antycellulitowym, może pomoże, a ja nie to na pewno nie zaszkodzi. Dodatkowo producent pisze, że balsam zawiera kwas hialuronowy, koenzym Q10, a nawet komórki macierzyste, jakoś nie chce mi się wierzyć, że produkt za około 12 zł zawiera takie składniki, jednak skład jest całkiem przyzwoity, bo nie zawiera parafiny, sztucznych barwników, parabenów i PEGów, a ja staram się wystrzegać tych świństewek. Sam kosmetyk ma na prawdę śliczny zapach i to też mnie do niego przekonało. Uważam, że jest idealny na lato, lekki, świeży i szybko się wchłania. Myślę, że jeszcze kiedyś do niego wrócę.

Ostatnim produktem jest krem dla dzieci do skóry wrażliwej i podatnej na uczulenia Babydream. W woli wyjaśnienia, na zdjęciu widać tylko część jego opakowania, ponieważ w trakcie zużywania obcięłam środek, żeby łatwiej mi było wydostać bardzo gęsty krem i nie pomyślałam, tylko odruchowo wyrzuciłam ten kawałek. Zresztą jak już zauważyłyście, wszystkie opakowania po kremach, czy balsamach mam obcięte, z tego względu, że rzadko da się wycisnąć cały kosmetyk, a ja nie lubię marnować niczego. Całe opakowanie wygląda tak (klik). Jeśli chodzi o krem to myślałam, że jest to wersja dla skóry wrażliwej tego niebieskiego kremu Babydream, którego używałam do twarzy i który przypadł mi do gustu. Och jak bardzo się pomyliłam. Niebieska wersja jest dość rzadka i doskonale się wchłania, a ten krem jest bardzo, ale to bardzo gęsty i trzeba go na prawdę dobrze rozsmarować, bo bieli skórę. Jedyne zastosowanie jakie dla niego znalazłam to krem do stóp i ewentualnie do dłoni. Myślę, że dobrze spisze się na podrażnionej, dziecięcej skórze, ale dla dorosłego może być za gęsty. Minusem na pewno będzie opakowanie, z którego ciężko jest wydostać kosmetyk, nie tylko pod koniec, ale też w połowie zużycia.

Znacie te kosmetyki? A może któryś z nich jest waszym ulubieńcem?

P.S. Czy też tak macie, że jak się kończy, to wszystko na raz? Dobrze, że mam małe zapasy, bo byłoby krucho. Pozdrawiam ;)

środa, 16 października 2013

Under where?

Dziś przedstawiam wam kolejny manicure z lakierem Essie. Tym razem jest to delikatny, liliowy fiolet o nazwie Under Where?. W przeciwieństwie do poprzednich kolorów, ten nie jest mocno kryjący, dlatego musiałam nałożyć dwie warstwy. Jednak zaletą, której nie zauważyłam u poprzedników jest to, że bardzo się błyszczy, nawet bez używania utrwalacza i przyznam, że bardzo mi się to podoba. Sam kolor bardzo przypadł mi do gustu, bo najbardziej lubię jasne i stonowane kolory, dzięki którym dłonie wyglądają bardzo schludnie. Co prawda ten ma w sobie trochę więcej koloru, jednak nie jest tak rażący i intensywny. Ładnie komponuje się ze skórą dłoni, dzięki czemu nie rzuca się od razu w oczy, dlatego na pewno będę go chętnie używała przez cały rok.


Podoba się wam, czy może wolicie "ostrzejsze" kolory?

piątek, 11 października 2013

Z serii piękne wnętrza - sypialnie cz. 3

To już ostatni post o sypialniach. Zastanawiałam się, czy w ogóle zamieszczać tą część, ponieważ wydaje mi się, że najmniej się wam spodoba. Wnętrza w nie są nowoczesne, wręcz przeciwnie. Sypialnie są przestronne i ich wspólną cechą jest duże łóżko umieszczone w centralnej części pokoju. Ja nazywam je "amerykańskimi sypialniami", bo kojarzą mi się z zamożnymi ludźmi mieszkającymi w willach, których można niejednokrotnie zobaczyć na ekranach telewizorów. Zdaje sobie sprawę, że nie każdy ma do dyspozycji tak duże pomieszczenia, ale może znajdziecie w nich coś, co można by przenieść do waszych sypialni :)

                                                                                                                                                                  zdjęcia pochodzą z portalu pinka i zszywka

wtorek, 8 października 2013

Lazurowa wodna na Copacabana

Dzisiejszy post nie będzie poświęcony moim wakacjom w Rio de Janeiro, a szkoda, bo chętnie bym się tam wybrała. Mimo, że jeszcze niedawno świeciło słońce i mogłam cieszyć się wakacjami, to trochę brakuje mi tego ciepełka i z chęcią wybrałabym się na tydzień nad piękne lazurowe morze gdzieś, gdzie zawsze jest + 25 stopni. No ale niestety, moje zajęcia, a przede wszystkim finanse nie pozwalają mi na to, ale jeżeli ktoś z was nie ma z kim jechać, a właśnie wybiera się w egzotyczną podróż to chętnie mu potowarzyszę ;) 
Dosyć tych żartów. Tak jak obiecałam, przedstawiam wam manicure z moimi nowymi lakierami.


Paznokcie pomalowałam na piękny niebieski kolor. Producent opisuje, że jest to odcień lazurowej wody, stąd też tytuł tego posta ;) Ci bardziej spostrzegawczy pewnie już zauważyli, że paznokieć na palcu serdecznym ma inny kolor, a mianowicie zielony. Muszę się przyznać, że dotąd nie byłam fanką niebieskich i zielonych paznokci. Wyjątkiem jest pastelowy błękit, który kupiłam w zeszłe lato. To nie jest tak, że nie lubię tych kolorów, bo gdy stoją w buteleczkach na sklepowych pułkach, to bardzo mi się podobają, jednak już na paznokciach, nie do końca mi pasują. Było tak do tej pory, ale za sprawą tych dwóch maluszków, powoli się przyzwyczajam i coraz bardziej mi się podobają nie tylko w opakowaniu, ale również na dłoniach. Aktualnie za bardzo nie pasują mi do raczej stonowanych, jesiennych ubrań, ale w lato czuję, że będą hitem :)
Zdjęcia został zrobione w dzień przy naturalnym świetle, zarówno na podwórku, jaki i w domu, po to byście mogły dokładnie zobaczyć jak kolory wyglądają przy różnym natężeniu światła. Na paznokcie nałożyłam jedną grubszą warstwę lakieru i nic poza tym. Nie zauważyłam żadnych prześwitów, lakier dobrze pokrył całą płytkę, dlatego nie nakładałam już drugiej warstwy. Trwałość jest raczej porównywalna z innymi lakierami. Zdjęcia zrobiłam po 1,5 dnia od pomalowania, po 2 dniach zauważyłam lekkie ścieranie na końcach trzech paznokci.


W ostatnim poście ze zdobyczami kosmetycznymi (klik) pokazywałam wam te lakiery, ale dla tych, którzy go nie widzieli lub nie pamiętają, wklejam zdjęcia.

 Pozdrawiam i do napisania :)