sobota, 19 października 2013

Zużyte kosmetyki

Przyznam się wam, że ostatnio nie miałam pomysłu na nowy post, dlatego postanowiła, że pokażę wam kosmetyki, a raczej opakowania po nich, które wykończyłam w ostatnim tygodniu. Jest to tzw. projekt denko, którego nie będę robiła systematycznie, co miesiąc, jak to robi większość dziewczyn, tylko wtedy, gdy zajdzie taka potrzeba. Dziś pokarzę wam tylko pięć opakowań. Myślałam, że poczekam jeszcze kilka dni, aż nazbiera się ich więcej, bo mam jeszcze kilka kosmetyków na wykończeniu, ale uznałam, że nie będę was zanudzać długimi postami, tylko zrobię kilka krótszych (krótszych, choć nadal nie krótkich). Spodziewajcie się więc za jakiś czas drugiego takiego posta. 


Pierwszy "pustak" to żel pod prysznic Luksja Active Vitamins o zapachu pomarańczy i mandarynki, o którym wspominałam w Kosmetycznych zakupach z Biedronki. Żel ma ładny, owocowy zapach, cieszę się jednak, że już go zużyłam, bo jesienią i zimą wolę kremowe żele o bardziej kwiatowych, niż owocowych zapachach. Lubię żele z Luksji i pewnie jeszcze nie raz po nie sięgnę. Rzadko kiedy wybieram tę samą wersję zapachową, ponieważ na rynku jest dużo innych zapachów zarówno tej, jaki i innych firm, które chętnie testuje. Jego zastępcą został kremowy żel pod prysznic Isana o zapachu kwiatu pomarańczy i jogurtu, o którego zakupie pisałam wam w Zdobyczach kosmetycznych.

Kolejny zużyty kosmetyk to szampon łopianowy Farmona Herbal Care przeznaczony do włosów tłustych z tendencją do łupieżu, który tak samo jak żel, kupiłam w Biedronce dwa miesiące temu i o którym również wspominałam wam w tamtym poście. Przeznaczenie szamponu dokładnie wpisuje się w moje potrzeby. Choć nie mam łupieżu na co dzień, to gdy przestawię się na inny szampon niż Head&Shoulders, którego używałam przez kilka lat, to po około dwóch miesiącach łupież wraca. Na razie nie zauważyłam powrotu łupieżu, dlatego chciałabym dalej go testować, żeby zobaczyć, czy faktycznie działa. Niestety, żeby go kupić, będę musiała pofatygować się do apteki, bo w Biedronce był tylko na czas promocji, w Rossmannie nigdy go nie widziałam, a w Naturze były cztery inne wersje, tylko tej mojej nie :( Szampon ma dosyć ładny zapach, mimo, że jest ziołowy i dlatego też mało się pieni, przez co może się wydawać mało wydajny, ale uważam, że jest to kwestia przyzwyczajenia. Szampon starczył mi na mniej więcej dwa miesiące, przy myciu średnio co cztery dni moich długich i gęstych włosów. Normalnie myję je co 3 dni, ale gdy nie muszę nigdzie wychodzić, albo mam wakacje, to mogę ich nie myć nawet 4-5 dni. Wiem, że niektórzy myją włosy codziennie i nie wyobrażają sobie jak może być inaczej, ale ja nie mam takiej potrzeby. Jak chodziłam do szkoły podstawowej to mogłam ich nie myć nawet tydzień i nie były tłuste. Teraz niestety muszę to robić coraz częściej, żeby wyglądały świeżo. No właśnie, szampon jest dla włosów tłustych, ale jakoś nie zauważyłam, żeby hamował ich przetłuszczanie, jednak mogę mu to wybaczyć, bo nie był to główny powód dla którego go kupiłam. Ogólne jestem z niego zadowolona i jak spotkam go w aptece, to na pewno kupię i będę testować dalej.

Trochę nazbierało mi się kosmetyków do pielęgnacji ciała, dlatego postanowiłam je po kolei wykańczać. Na pierwszy ogień poszły balsamy, których już niewiele zostało w opakowaniach, a z treściwszym masłem, którego użyłam tylko kilka razy, postanowiłam poczekać do zimy. Na razie udało mi się zużyć dwa balsamy. Pierwszy z nich to emulsja dla kobiet w ciąży Babydream. Co prawda nie jestem kobietą w ciąży, ale skusiłam się na niego ze względu na dobry skład i właściwości przeciwroztępowe. Emulsja ma delikatny zapach, podobny do kremów dla dzieci. Konsystencja jest lejąca i bardzo przyjemna, zapewne za sprawą olejku ze słonecznika, który jest na czwartej pozycji na liście składników. Balsam wymaga dobrego wsmarowania, co skłania do masażu i w przypadku kosmetyków dla kobiet w ciąży jest to zaleta. Produkt bardzo przypadł mi do gustu i na pewno kupię go ponownie, bo dobrze nawilża skórę i myślę, że jest odpowiedni na chłodniejsze pory roku.

Drugi produkt do pielęgnacji ciała to silnie ujędrniający balsam do ciała Bielenda biotechnologia ciekłokrystaliczna 7D. Jeśli mam być szczera to nie bardzo wierzę w produkty do ciała mające zredukować cellulit. W połączeniu z dietą, ćwiczeniami i masażami, dają efekty, ale same na pewno nie. Jedyne co są w stanie zrobić to delikatnie napiąć skórę. Balsam kupiłam dla uciszenia swojego sumienia, bo czymś smarować się trzeba, więc czemu nie czymś antycellulitowym, może pomoże, a ja nie to na pewno nie zaszkodzi. Dodatkowo producent pisze, że balsam zawiera kwas hialuronowy, koenzym Q10, a nawet komórki macierzyste, jakoś nie chce mi się wierzyć, że produkt za około 12 zł zawiera takie składniki, jednak skład jest całkiem przyzwoity, bo nie zawiera parafiny, sztucznych barwników, parabenów i PEGów, a ja staram się wystrzegać tych świństewek. Sam kosmetyk ma na prawdę śliczny zapach i to też mnie do niego przekonało. Uważam, że jest idealny na lato, lekki, świeży i szybko się wchłania. Myślę, że jeszcze kiedyś do niego wrócę.

Ostatnim produktem jest krem dla dzieci do skóry wrażliwej i podatnej na uczulenia Babydream. W woli wyjaśnienia, na zdjęciu widać tylko część jego opakowania, ponieważ w trakcie zużywania obcięłam środek, żeby łatwiej mi było wydostać bardzo gęsty krem i nie pomyślałam, tylko odruchowo wyrzuciłam ten kawałek. Zresztą jak już zauważyłyście, wszystkie opakowania po kremach, czy balsamach mam obcięte, z tego względu, że rzadko da się wycisnąć cały kosmetyk, a ja nie lubię marnować niczego. Całe opakowanie wygląda tak (klik). Jeśli chodzi o krem to myślałam, że jest to wersja dla skóry wrażliwej tego niebieskiego kremu Babydream, którego używałam do twarzy i który przypadł mi do gustu. Och jak bardzo się pomyliłam. Niebieska wersja jest dość rzadka i doskonale się wchłania, a ten krem jest bardzo, ale to bardzo gęsty i trzeba go na prawdę dobrze rozsmarować, bo bieli skórę. Jedyne zastosowanie jakie dla niego znalazłam to krem do stóp i ewentualnie do dłoni. Myślę, że dobrze spisze się na podrażnionej, dziecięcej skórze, ale dla dorosłego może być za gęsty. Minusem na pewno będzie opakowanie, z którego ciężko jest wydostać kosmetyk, nie tylko pod koniec, ale też w połowie zużycia.

Znacie te kosmetyki? A może któryś z nich jest waszym ulubieńcem?

P.S. Czy też tak macie, że jak się kończy, to wszystko na raz? Dobrze, że mam małe zapasy, bo byłoby krucho. Pozdrawiam ;)

8 komentarzy:

  1. Uroczy blog <3
    agrestaco6.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ten szampon z Farmony i wydaje mi się, że baaardzo się pieni :) Może po prostu po szamponach Alterry tyle piany to szok ;) Jest całkiem ok, fajnie myje ;)
    Pozostałych produktów niestety nie testowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. albo mi po używaniu Head&Shouldersa wydaje się mniej pieniący :)

      Usuń
    2. Head&Shoulders też używałam, ale chyba z 10 lat temu :) Ale ten z Farmony chyba normalnie się pieni :)

      Usuń
  3. Z tych wszystkich "pustaków" miałam emulsje Babydream dla przyszłych mamuś, choć i ja w ciąży nie jestem. Naczytałam się dużo dobrego o jego działaniu w walce o zdrowe włosy. Niestety w moim przypadku nie zdał egzaminu. W kąpieli też ok, ale jest trochę tłustawy i ten tłusty osad trochę mnie denerwował. Reszty kosmetyków nie miałam, ale uwielbiam pomarańcze, dlatego może sięgnę po Luksję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że pierwszy raz słyszę o takich zastosowaniach, szkoda, że się nie sprawdził, ja używałam go standardowo jako balsam i byłam zadowolona :)

      Usuń
  4. nie miałam żadnego z tych kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze, każdy z nich sprawia mi dużą radość :)